Uczenie psa siadania na komendę jest jednym z pierwszych ćwiczeń, które wprowadzamy, czy to w domu, czy pod okiem wybranego instruktora. Zdecydowanie można powiedzieć, że utarło się w naszej kulturze i praktyce życia z psami ‘usadzanie’ ich w większości sytuacji, jakie możemy sobie wyobrazić. Zadajecie sobie czasem pytanie ‘dlaczego?’. Jako, że w niektórych kręgach ten temat stał się całkiem nośny, a sprawa jest wyjątkowo powszechna, i my chcemy więc zadać sobie to pytanie, rzetelnie analizując przyczyny i efekty, wszystkie ‘za i przeciw’.
1. Usiądźmy.
Jeśli naprawdę interesuje Cię wspólne zgłębienie tego tematu, zrób sobie kubek ciepłej herbaty czy kawy, usiądź wygodnie i zastanów się…
W jakich sytuacjach zazwyczaj ‘sugerujemy’ psu przyjęcie pozycji siedzącej?
Mówiąc przekrojowo, najczęściej będą to sytuacje, takie jak:
Czekanie na jedzenie; ćwiczenia z posłuszeństwa, jak dostawienie się do nogi czy przywołanie; komenda ‘zostań’; komenda na miejsce; czekanie na wyjście z auta czy z domu; przywitanie z człowiekiem; przywitanie z psem; czekanie aż ktoś nas minie przy reakcji stresowej naszego psa itd. Itd.
Duużo! Tak naprawdę można powiedzieć, że używamy komendy ‘siad’ w niemalże KAŻDYM kontekście społecznym i nie tylko.
Dobrze. Zupełnie z drugiej strony, zastanówmy się w takim razie, w jakich sytuacjach pies sam naturalnie siada (i nie bierzmy tutaj pod uwagę sytuacji wyuczonych przez nas, gdzie nauczył się, że np. dostanie nagrodę, gdy siądzie przed nami).
Najczęściej będą to sytuacje, takie jak:
Odpoczywanie; ograniczanie innym psom/ludziom dostępu do genitaliów; sygnał uspakajający w komunikacji (ogólnie sygnał o zmiennym znaczeniu w komunikacji); obserwowanie czegoś.
Przeważnie, psy w kontaktach społecznych, pobudzone emocjonalnie, wyczekujące jedzenia czy zabawy wybiorą pozycję stojącą. Towarzyszyć temu będą prawdopodobnie inne zachowania, takie jak ruch, skakanie, szczekanie, piszczenie, węszenie, zwiększenie czy zmniejszenie dystansu i cała złożona mowa ciała psa. Każde z tych zachowań spełnia dla naszego psa jakąś konkretną funkcję, więc ucząc go zachowania alternatywnego – jakim będzie „siad” – musimy wziąć to pod uwagę. Trzeba być również świadomym, że nie tylko uczymy jakiegoś zachowania ale również wypieramy i wygaszamy pozostałe, które naturalnie pojawiały się w kontekście społecznym, co może być już ryzykowne. Rozwinę to w dalszej częsci artykułu.
2. Dlaczego „siad” ?
„Siad” jest zdecydowanie komendą nr 1 wśród opiekunów psów. Jeśli zadasz sobie tak zupełnie szczerze pytanie „dlaczego?”, zobaczysz jak bardzo jest to dzisiaj kwestia tradycji i presji społecznej, a jak mało twój świadomy wybór. Dlaczego siad, tak mocno utrwalany relikt przeszłości, wciąż wydaje nam się niemalże jedyną drogą do współpracy i nawiązania kontaktu z psem?
„Siad”, jako podstawa większości ćwiczeń, rozpowszechnił się początkiem XX-wieku, gdy powstawały pierwsze zawody z obedience. Ćwiczenia na placu treningowym to jednak coś innego niż nasze codzienne życie – klatka schodowa, spacer, spotkanie ze znajomymi. A jednak, ta kategoria sportu z sukcesem przeniosła się przez każdy kurs „wychowania psa”, do naszych domów i życia, zakorzeniając się już tam na dobre.
Dlaczego używamy siadu?
– żeby uspokoić psa – choć w tym momencie nie ma żadnych dowodów naukowych, które potwierdziłyby, że pies siedząc jest spokojniejszy niż stojąc.
– żeby łatwiej skupić uwagę psa na sobie – tutaj znowu, nie wiadomo czy będzie jakaś znacząca różnica w pozycji siedzącej czy stojącej, jednak oczywiście łatwiej jest skupić psa, który się nie porusza.
– wchodzimy w tryb pracy z psem – to zdecydowanie prawda, zaczynając jakieś łatwe ćwiczenie, z pewnością łatwiej nam będzie przejść do kolejnych, bardziej skomplikowanych (jednak nie musi być to koniecznie „siad”).
– chcemy, żeby pies poczekał na coś czy przeczekał coś spokojnie.
Spójrzmy prawdzie w oczy – wszystkie powyższe funkcje siadania na komendę wynikają przede wszystkim z tego, że jest to pierwsza komenda, którą pies poznaje, najczęściej w bardzo młodym wieku, i jest utrwalana każdego dnia w najróżniejszych kontekstach i sytuacjach przez całe jego życie! Staje się więc łatwa i szybka do wyegzekwowania. Co ciekawe, z łatwością można by było siedzenie zastąpić staniem w prawie każdej sytuacji. Dlaczego „siad” nie działa więc zawsze fantastycznie i nie zawsze widzimy reakcję, a jak się pojawia to widać, ja trudna jest ona dla psa? No i tu zaczynają się schody. Dlatego, że wchodzi często w znaczący konflikt z motywacją i potrzebą psa w danym momencie.
3. Co złego może zrobić „siad” ?
– Koniec z komunikacją.
Nakłaniając psa do siedzenia w każdej interakcji społeczniej ograniczamy mu możliwość komunikacji w danym momencie, co może pogłębić stres psa i narazić go na nieporozumienie z innymi ludźmi/psami. Często dodatkowo kierujemy na siebie jego wzrok, co całkowicie odbiera mu świadomość tego, co się dzieję dookoła i możliwość normalnej zdrowej reakcji. Jak pies, który boi się drugiego psa i chce utrzymać bezpieczny dystans, ma się komunikować pozostając nieruchomo w pozycji siedzącej, często obrócony jeszcze w stronę opiekuna? Jak? W ten sposób narażamy się na dużo intensywniejszą reakcję psa, gdy ktoś się zbliży, ale dodatkowo wywołujemy mylne reakcje społeczne innych.
Pomyślmy o jakimś przykładzie: Kora boi się psów, dlatego za każdym razem, gdy mija ją psiak, jej opiekunka daje jej komendę „siad!” i nagradza smaczkiem. Co widzi drugi pies? Widzi całkowicie neutralny stosunek Kory do innych psów, widzi sygnał jakim w tym momencie jest siedzenie, może to być odczytane nawet jako zaproszenie do podejścia. Oprócz tego, widzi pozytywne emocje Kory, związane z wyczekiwaniem na jedzenie. Co robi? Podchodzi.
I oczywiście, zawsze mówi się dużo o tym, że jak obcy pies „lata luzem” to przecież „sam się prosi o awanturę”. No jasne, można powiedzieć, że jest w tym jakaś prawda, sama uważam, że podbiegające do każdego psy (z winy opiekunów) są często ogromnym utrudnieniem, gdy ktoś pracuje behawioralnie ze swoim psem nad jakimś problemem. Z drugiej zaś strony, gdy już taki pies do nas podejdzie powinniśmy zadbać o wzajemne zrozumienie między psami.
Dużo bezpieczniej będzie, jeśli Kora pokaże już z dystansu drugiemu psu, że obawia się tego spotkania i woli, żeby nie podchodził. Dodatkowo Kora poprzez takie działanie opiekunki nastawiona jest z góry na nieporozumienie z drugim psem i z czasem zaczyna TRACIĆ ZAUFANIE do człowieka, który naraża ją na niebezpieczeństwo. To wszystko tylko pogłębia więc prawdziwy problem Kory, nie budując jej kompetencji społecznych.
Wyobraź sobie, że idziesz z przyjacielem ciemną uliczką, a obok jakiś podejrzany, zakapturzony typ was mija. Przyjaciel mówi – kucnij tutaj na ziemi. Jesteś pewna/pewien takiego zachowania? Najprawdopodobniej to tylko zwróci uwagę obcego, albo pomyśli, że może czegoś szukasz i to dobry pretekst do pogawędki? Zachowanie jest niejasne dla żadnej ze stron… pewnie nawet dla twojego przyjaciela. Ja, osobiście, zaczęłabym głęboko kwestionować jego przyszłe pomysły.
– Społeczny „inwalida”.
Niestety, konsekwencją tego, że – często od wieku szczenięcego – wałkujemy z psem posłuszeństwo przy każdym spotkaniu z człowiekiem czy psem, jest brak nabywania doświadczeń i zachowań społecznych w takich kontaktach. Albo – jeśli zaczynamy to robić, gdy pies jest starszy – wygaszanie tych zachowań. Często w takim scenariuszu pies zostawiony sam sobie kompletnie nie wie, jak się zachować, gdy chce podejść do psa i zachęcić do interakcji, albo odwrotnie – pokazać, że coś mu się nie podoba. Przez to zagubienie i brak doświadczenia pojawia się duże pobudzenie i stres. Łatwo więc takiemu psu wpaść w pętlę zachowania jakim może być szczekanie, piszczenie, skakanie, bieganie itd. Taki pies, nie tylko nie potrafi już pewnie i sprawnie komunikować się z innymi, ale również kontakty społeczne zaczynają przyczyniać się do dużego stresu i negatywnych emocji.
– Równowaga.
Dosyć banalna, można by powiedzieć, kwestia. Pies stojąc na czterech łapach czuje fizycznie większą równowagę niż pies siedzący. Często ta równowaga może być przydatna, szczególnie w sytuacji, gdy pracujemy w miejscu, czy przy bodźcu trudnym dla niego. Często pies, który stoi (jest w pozycji stojącej) w obliczu potencjalnego zagrożenia, jest spokojniejszy i pewniejszy siebie. Natomiast, gdy siada, czuje, że rezygnuje z czegoś, co jest istotne i rośnie w nim frustracja i pobudzenie. Albo uda mu się przekierować na opiekuna, albo będzie taką tykającą bombą, która czeka tylko aż będzie mógł ponownie wstać, lecz tym razem już „wystrzelić” w stronę bodźca. Często pracując z psami, gdzie widzę, że potrzebują tej równowagi, a jednak nawykowo siadają, nagradzam je przez rzucenie smakołyka na ziemię między łapy. Dzięki temu, nie tylko łapią balans wstając, ale również mają szansę na kilka sekund ochłonięcia schylając się i węsząc za smaczkiem.
– Psucie pracy.
Często zapominamy o tym, że chcąc pracować efektywnie i etycznie z naszym psem, warto pomyśleć o jego KOMFORCIE. Być może twój pies ma chore stawy i siadanie bynajmniej nie sprawia mu przyjemności, być może to szczeniak, który traci przez to równowagę, być może to niepewny siebie pies z adopcji, który czuje się przez to osaczony i zagrożony przez człowieka, albo malutki chichuachua, któremu zimno siedząc na śniegu czy mokrym chodniku. Powodów może być masa. Teraz, dodając nawykowo „siad” do każdego ćwiczenia, dodajemy w pewnym sensie pewien bodziec awersyjny, który przecież może być często kompletnie pominięty. Weźmy na przykład takie przywołanie. Wiele razy spotkałam się z tym, że pies chętnie przychodzi do opiekuna, który go woła i nagradza. Gdy jednak po podejściu musi jeszcze za każdym razem usiąść, okazuje się, że przywołanie znacząco słabnie, aż pies w ogóle przestaje na nie reagować. Gdy na nowo wprowadzamy tą komendę, ale nagradzając psa za samo przyjście i zatrzymanie się, okazuje się, że komenda działa jak złoto.
4. Co dobrego może zrobić „siad” ?
No i wreszcie. Za nami już tyle narzekania na komendę „siad”, ale nie do końca to tak znowu jest. Nie chcę tym artykułem robić zdecydowanego manifestu PRZECIWKO komendzie „siad”, której sama często używam i pokazuję klientom. Tak, zgodnie z wszystkim, co powyższe, uważam, że „siad” może zrobić wiele złego w naszej relacji z psem i, oczywiście, w jego życiu. Jednak, są też dobre strony tego ćwiczenia. Zerknijmy więc na „siad” z nieco innej strony.
– Strona opiekuna.
Jak pewnie wiesz, behawiorysta pracuje nie tylko z psem, ale również z człowiekiem, jeśli nie przede wszystkim z człowiekiem. Komenda „siad” jest dla nas czymś względnie łatwym i przyjemnym. Każdy opiekun chce ją mieć „odhaczoną” i czuje się dumny z siebie, ze swojego psa, że się udało. Dla człowieka to ćwiczenie ma niezwykle dobre skojarzenia i dodaje temu ćwiczeniu, przynajmniej u mnie na zajęciach, sporo pozytywnych emocji. Kto wie, pewnie jest to jakieś pokłosie teorii dominacji, gdzie człowiek czuje pewną wyższość i kontrolę nad psem, ale mimo tego, często wciąż cieszy się jak dziecko, gdy pies zareaguje. Oprócz tego, przy tym ćwiczeniu, jak i przy każdym innym, uczymy się współpracy z psem, stawiamy pierwsze kroki w temacie „jak uczyć”.
– Warunkowanie.
Oczywiście pozycja siedząca jest czymś, co możemy warunkować. Często nagradzamy w niej psa smakołykiem czy zabawką, albo możliwością zrobienia tego, na co pies w danym momencie ma ochotę. Przez tak konsekwentne wzmacnianie tego zachowania, pies będzie prawdopodobnie czuł przyjemność siadając i będzie robił to chętnie.
– Cierpliwość.
Tak, często używamy komendy „siad”, żeby uspokoić psa, żeby zaproponować mu zachowanie, które bardzo dobrze zna, i które da nam szansę na skupienie psa i uczenie cierpiwości. Oczywiście „stój” mogłoby być dobrym zastępnikiem, jednak użycie siadu nie zawsze w tym kontekście będzie czymś gorszym. Chyba, że oczywiście twój pies czuje dyskomfort z jakiegoś powodu siadając (czyt. Podpunkt o „psuciu pracy”). Przez to, że stopniowo odwrażliwiamy psa na różne bodźce w jego otoczeniu, w momencie gdy siedzi, on faktycznie uczy się w tej pozycji „wytrzymywać więcej” niż np. stojąc czy poruszając się. W konsekwencji, jeśli to odwrażliwianie jest zrobione prawidłowo, pies faktycznie może wchodząc do pozycji siedzącej uspakajać się i osłabić reakcje na otoczenie. Tak jak niekiedy uczymy wyciszenia w transporterze czy na posłaniu. Mamy wtedy taką kuloodporną komendę, z którą, tym bardziej, warto być uważnym w nieprzewidywalnym otoczeniu. Pamiętaj, że pies ci ufa, a kiedy jest skupiony na tobie i na ćwiczeniu, staje się całkowicie odkryty na wszystko inne z otoczenia.
– Przewidywalność.
No właśnie, a propos zaufania – jeśli w pewnych momentach regularnie korzystamy z komendy „siad”, pies uczy się tego, czego od niego oczekujemy, a więc przewiduje. Wymyślamy sobie takie arbitralne ćwiczenie i konsekwentnie używamy go jak klucza w pewnych sytuacjach. Pies z tego klucza chętnie korzysta i cieszy się, że wie jak go używać. To może być deska ratunkowa w panice i zagubieniu, coś co sprawi, że pies złapie z nami kontakt i potem pójdzie już „z górki”. Przez to, że często po tej komendzie następuje jeszcze kilka innych, uczymy psa skupienia i oczekiwania na dalsze hasła, co treningowo może okazać się bardzo przydatne – taka komenda „otwierająca” pracę.
3. Więc co z tego wszystkiego wynieść i jak żyć?
Jak widzisz sprawa jest dość złożona. Kto by pomyślał, że można tylu rozważaniom poddać jedną komendę, jedną pozycję – a jednak! „Siad” ma dla nas tak wiele funkcji, tak często korzystamy z tej komendy, bez większego zastanowienia się czy jest to konieczne, czy jest to słuszne. Sama komenda, jako ćwiczenie, nie jest niczym złym. Ale jak każde narzędzie, może być użyte w zły sposób powodując dużo szkód. Oczywiście mówimy tutaj przede wszystkim o sytuacjach społecznych, gdy w grę wchodzi cały świat zewnętrzny – inni ludzie i inne psy. Gdy jesteś tylko ty ze swoim psem i oboje znacie zasady tej gry, dobrze utrwalone „siad” może być fajnym narzędziem komunikacyjnym, które da wam trochę przyjemności i stworzy nić porozumienia.
Jak więc używać komendy „siad”:
– Czytaj swojego psa.
Patrz jak reaguje on na to ćwiczenie i jeśli nie jesteś w stanie sprawić, że reakcja będzie pozytywna, zastanów się w jakich sytuacjach możesz pominąć tą komendę lub w ogóle z niej zrezygnować, żeby wasza współpraca na co dzień była przyjemna dla obu stron i efektywna. Poeksperymentuj, jak twój pies czuje się lepiej – siedząc czy stojąc, a może w ogóle ruszając się? Spróbuj być elastyczny i otwarty na inne rozwiązania.
– Nie wymagaj od psa siedzenia, gdy nie jesteś pewien otoczenia.
Jeśli chcesz poćwiczyć ze swoim psem w zmieniającym się otoczeniu, upewnij się, że nikt wam nie przeszkodzi, że obcy pies nie podbiegnie, że auto was nie wystraszy, że jesteś w stanie szybko zareagować na większość sytuacji. Jeśli tak nie jest, zastanów się czy nie przejść tego odcinka drogi zwalniając psa z komendy i dając mu swobodnie obserwować i węszyć lub też ćwicząc coś, co da mu szansę na obserwację otoczenia pozostając z tobą w pewnym kontakcie (my pracujemy z komendą „co to?” ang. Look At That).
– Unikaj sadzania psa podczas interakcji społecznych.
Jasne, możesz skorzystać z komendy „siad” w momencie gdy mija was łukiem pies na smyczy, czy gdy celowo robisz równoległy trening, jednak, gdy szykuje się interakcja społeczna z psem lub człowiekiem, na którą niewiele możesz poradzić – zdecydowanie UWOLNIJ psa. Daj mu luz, daj mu szansę na komunikację, na uczenie się umiejętności społecznych, które przecież nie tworzą się same. Nie rób z niego „społecznego inwalidy”, dla którego wszystkie interakcje staną się ogromnym ciężarem i stresem. I oczywiście są różne przypadki i ta kwestia zawsze MUSI być postrzegana indywidualnie. To oczywiste, że jeżeli mój pies stwarza duże zagrożenie dla otoczenia to nie dam mu pełnej swobody w każdej takiej sytuacji. Jednak pomyśl, dużo mniej chętnie obcy pies podejdzie do szczekającego i grożącego psa niż do takiego obróconego tyłem i wpatrzonego w smakołyk. Można pomyśleć nad masą dodatkowych rozwiązań jak właśnie praca BAT, wcześniej wspomniane LAT, wprowadzenie kagańca dla bezpieczeństwa w niektórych miejscach czy nawet rzucenie garści smaczków w obcego psa, żeby go zatrzymać i – jeśli to możliwe – komunikacja z jego właścicielem (choć wiemy jak z tym bywa).
Myślę, że wielu z nas – i behawiorystów i opiekunów psa – mocno polega na tym ćwiczeniu. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jesteśmy uzależnieni od niej w relacji z naszymi psami. Na dalszym etapie, to proste ćwiczenie daje dużą pewność i poczucie kontroli nad sytuacją i nad psem. Często, gdy odpuścimy tą kontrolę, choć na chwilę, okazuje się, że kompletnie nie znamy tego czworonoga w naszym domu, nie wiemy czego się boi, jak reaguje na stres, jak okazuje radość czy zawód. Często zatrzymujemy psa, jak pomnik, w tej jednej pozycji zdecydowanie zbyt często i zbyt pochopnie. Można by powiedzieć – nawykowo.
Jakiś czas temu zobaczyłam piękną historię opisaną w formie komiksu, o tym, jak dziewczyna przestała prosić swojego psa, by usiadł i jak uratowało to ich relację. Zachęcam do lektury tej króciutkiej opowieści autorstwa Lucilly Mendes, lata temu skłoniła mnie do pierwszych refleksji w tym temacie. Nie bójcie się czasem stracić kontrolę, albo pomyśleć po prostu o tym, czy jest coś, co mogłoby być lepsze i co mogłoby stworzyć lepszą rzeczywistość dla ciebie i twojego psa.
Olga Korusiewicz